 |
|
Autor |
Wiadomość |
Moi
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:38, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Musseline.
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Royal Canin maxi junior
|
Wysłany: Pon 17:43, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubiał Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacy! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Moi
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:57, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Musseline.
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Royal Canin maxi junior
|
Wysłany: Pon 19:13, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Sale
Chihuahua
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wejdź na latarnię i poszukaj z lornetki.
|
Wysłany: Pon 20:03, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Musseline.
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Royal Canin maxi junior
|
Wysłany: Pon 20:05, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Tak wyszacowono naszjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedział, że on chciał podarować go milady...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Sale
Chihuahua
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wejdź na latarnię i poszukaj z lornetki.
|
Wysłany: Pon 20:13, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Tak wyszacowono naszjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedział, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Musseline.
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Royal Canin maxi junior
|
Wysłany: Pon 20:16, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Tak wyszacowono naszjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedział, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Sale
Chihuahua
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wejdź na latarnię i poszukaj z lornetki.
|
Wysłany: Pon 20:51, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Tak wyszacowono naszjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedział, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny. Mila wstała obolała i zobaczyła. Pomyślała chwilę i.. się spytała miliardera.
-Był z jakimś psem?
- Ech...tak, tak.
- Miał umaszczenie czarno-białe?
-Taa.
-niziutki, ze śmiesznym pyskiem?
- No. Był podobny do buldoga francuskiego.
- Cóż... Dziękuje.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Musseline.
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Royal Canin maxi junior
|
Wysłany: Pon 20:56, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Tak wyszacowono naszjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedział, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny. Mila wstała obolała i zobaczyła. Pomyślała chwilę i.. się spytała miliardera.
-Był z jakimś psem?
- Ech...tak, tak.
- Miał umaszczenie czarno-białe?
-Taa.
-niziutki, ze śmiesznym pyskiem?
- No. Był podobny do buldoga francuskiego.
- Cóż... Dziękuje.
Opis, idealnie pasował do Danki
-Stój! Poczekaj...-krzyknęła do miliardera-Pomożesz mi go odnaleźć?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Sale
Chihuahua
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wejdź na latarnię i poszukaj z lornetki.
|
Wysłany: Pon 21:00, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Tak wyszacowono naszjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedział, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny. Mila wstała obolała i zobaczyła. Pomyślała chwilę i.. się spytała miliardera.
-Był z jakimś psem?
- Ech...tak, tak.
- Miał umaszczenie czarno-białe?
-Taa.
-niziutki, ze śmiesznym pyskiem?
- No. Był podobny do buldoga francuskiego.
- Cóż... Dziękuje.
Opis, idealnie pasował do Danki
-Stój! Poczekaj...-krzyknęła do miliardera-Pomożesz mi go odnaleźć?
- Jasne. Słyszałem też , tylko że nie wiem czy nie pozmieniałem, bo powiedział szeptem, że będzie bogaty dzięki ciebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Musseline.
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Royal Canin maxi junior
|
Wysłany: Pon 22:08, 14 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline...Danna podbiegła do narzeczonego Carolin, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obroże ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z danką).
Tak wyszacowono naszjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedział, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny. Mila wstała obolała i zobaczyła. Pomyślała chwilę i.. się spytała miliardera.
-Był z jakimś psem?
- Ech...tak, tak.
- Miał umaszczenie czarno-białe?
-Taa.
-niziutki, ze śmiesznym pyskiem?
- No. Był podobny do buldoga francuskiego.
- Cóż... Dziękuje.
Opis, idealnie pasował do Danki
-Stój! Poczekaj...-krzyknęła do miliardera-Pomożesz mi go odnaleźć?
- Jasne. Słyszałem też , tylko że nie wiem czy nie pozmieniałem, bo powiedział szeptem, że będzie bogaty dzięki tobie.
-Co za drań! Ale trzeba ratować Dannę, taki facet może zrobic jej krzywdę!
Caro, Franek i cała 'psia banda' wleciała do samochodu
-jedź prosto, miń dwie przecznice, ten drugi dom! -Pani krzyknęła do szofera
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Moi
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:13, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline... Danna podbiegła do narzeczonego Caroline, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obrożę ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z Danką).
Tak wyszacowono naszyjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedząc, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny. Mila wstała obolała i zobaczyła. Pomyślała chwilę i... się spytała miliardera.
- Był z jakimś psem?
- Ech... tak, tak.
- Miał umaszczenie czarno-białe?
- Taa.
- Niziutki, ze śmiesznym pyskiem?
- No. Był podobny do buldoga francuskiego.
- Cóż... Dziękuję.
Opis, idealnie pasował do Danki .
-Stój! Poczekaj... - Krzyknęła do miliardera - Pomożesz mi go odnaleźć?
- Jasne. Słyszałem też, tylko że nie wiem czy nie pozmieniałem, bo powiedział szeptem, że będzie bogaty dzięki tobie.
-Co za drań! Ale trzeba ratować Dannę, taki facet może zrobić jej krzywdę!
Caro, Franek i cała 'psia banda' wleciała do samochodu
-Jedź prosto, miń dwie przecznice, ten drugi dom! -Pani krzyknęła do szofera - Szybko! Biedna, kochana Danka!
Zanim dotarła, zatrzymała się, bowiem zobaczyła wygłodzonego, małego kotka. Nazwała go Dasza, ponieważ była to kotka. Daszka pomogła znaleźć Josha i Dankę. Josh uciekał, ale Danka zerwała się ze smyczy i zagrodziła mu drogę. Josh zmienił się wtedy w Boipsa, którego policja wezwana przez szofera zabrała do więzienia w którym czary nie działają. Caroline przez to zdarzenie była jeszcze bardziej chora. Oddała wszystkie psy oprócz Danki, Stacey i Franka znajomym. Dasza, jako jedyna kotka w domu damy została. Psy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Musseline.
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Royal Canin maxi junior
|
Wysłany: Wto 13:50, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline... Danna podbiegła do narzeczonego Caroline, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obrożę ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z Danką).
Tak wyszacowono naszyjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedząc, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny. Mila wstała obolała i zobaczyła. Pomyślała chwilę i... się spytała miliardera.
- Był z jakimś psem?
- Ech... tak, tak.
- Miał umaszczenie czarno-białe?
- Taa.
- Niziutki, ze śmiesznym pyskiem?
- No. Był podobny do buldoga francuskiego.
- Cóż... Dziękuję.
Opis, idealnie pasował do Danki .
-Stój! Poczekaj... - Krzyknęła do miliardera - Pomożesz mi go odnaleźć?
- Jasne. Słyszałem też, tylko że nie wiem czy nie pozmieniałem, bo powiedział szeptem, że będzie bogaty dzięki tobie.
-Co za drań! Ale trzeba ratować Dannę, taki facet może zrobić jej krzywdę!
Caro, Franek i cała 'psia banda' wleciała do samochodu
-Jedź prosto, miń dwie przecznice, ten drugi dom! -Pani krzyknęła do szofera - Szybko! Biedna, kochana Danka!
Zanim dotarła, zatrzymała się, bowiem zobaczyła wygłodzonego, małego kotka. Nazwała go Dasza, ponieważ była to kotka. Daszka pomogła znaleźć Josha i Dankę. Josh uciekał, ale Danka zerwała się ze smyczy i zagrodziła mu drogę. Josh zmienił się wtedy w Boipsa, którego policja wezwana przez szofera zabrała do więzienia w którym czary nie działają. Caroline przez to zdarzenie była jeszcze bardziej chora. Oddała wszystkie psy oprócz Danki, Stacey i Franka znajomym. Dasza, jako jedyna kotka w domu damy została. Psy postanowiły znaleźć lekarstwo na cięźką chorobę, jedynym była srebrna truskawa, rosnąca na drugim końcu świata...
xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Moi
Airedale Terrier
Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 157
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 16:46, 15 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedyś była sobie Skała. Krwawiąca, tak... i straszna. Był na niej znak węża. Kiedyś przylazł wąż i zakręcił się wokół Skały. Wtedy Skała przestała krwawić (xD)
Znak na niej jakby ożył i dołączył do węża, który ją oplatał. Węże zakochały się w sobie i się pocałowały. Nagle nadjechał wóz strażacki i zgasił pożar, który niechcący wznieciły. Węże stały się wężami ogrodowymi i podlały komuś kwiaty pozostałą wodą. Skała rozsypała się na kilka małych kamyczków, które utworzyły węża, tak długiego i pięknego, że wszystkim z okolicy pospadały majtki z wrażenia, które były niesamowicie cuchnące. Wtedy wąż odszedł, szukać równie pięknej partnerki śmierdzącej ludzkimi gaciami xD Spotkał dwa poprzednie węże, o odrażającym zapachu i zabił je swoim jadem. A że był głodny, to zjadł je i stał się większy i bardziej śmierdzący. W pobliżu zobaczył psa, jamnika, i nagle rzucił się na niego, ale nie! Jamnik był groźniejszy i zagryzł węża na śmierć. Jamnik nie miał domu, ale jak jakaś dama zobaczyła jego wyczyn, to poczuła coś, coś jakby miłość, przytuliła go i pocałowała. Franek - bo tak go nazwała - był bardzo mądrym, miłym i szlachetnym psem. W wielkim domu owej damy, jakby w pałacu, mieszkała Stacey, piękna suczka. Franek od razu poczuł do niej miętę, próbował robić 'podchody', ale piękne pudlica nie zwracała na niego uwagi. Stacey była za ładna, zbyt pyszna i dumna, by dostrzec prawdziwe piękno tego jamnika. On - miał je ukryte w środku, Ona - na zewnątrz. Czy takie dwa światy mają szansę być razem? Z pozoru nie, ale jamnik był uparty i zawzięty, więc złamał lodową królową. Od tej pory była miła dla niego, ale to nie koniec. Dama imieniem Caroline długo nie wracała do domu. Wtedy psy się zaniepokoiły... Była 2.00 w nocy, a kochanej pańci wciąż nie było... Poszły razem szukać damy dworu, która tymczasem była więziona przez złego czarnoksiężnika Boipsa, który chciał się z nią ożenić. Ten typ był naprawdę stuknięty, a przez jego czary każdy, nawet on sam, mógł umrzeć będąc w pobliżu. Jednak dzielne psy, Stacey i Franek, miały na niego 'haka' Boipies bał się psów.
-Stacey! Mieszkając na ulicy, miałem kumpli, duże, z pozoru groźne psy...
-Ach tak, tak... Ja też miałam... koleżanki. Ale ugryźć mogą! Do boju, Franek! Idziemy! - wykrzyknęła pudelka - Tylko cicho, chodźmy po znajome psy...
Po kilku minutach przyszły inne psy: pudle, rottweilery i terriery, a także pitbulle i amstafy. Bernardyny, owczarki niemieckie i nawet kundle - wszystkie stanęły do walki. Gdy czarnoksiężnik zobaczył psią bandę na jego majtkach, nie wiadomo czemu stworzył sie brązowy pasek (xDDD), a Boipies zniknął.
-Pieski! Stacey, Franek! - krzyknęła szczęśliwa pani psów - Dziękuję wam! Mam pomysł! Urządzimy bal dla psów! Co wy na to?
-Hau, Hau! - odpowiedziały pieski, co po psiemu znaczyło: Tak, Tak.
Potem dama zaadoptowała wszystkie psy, które pomogły jej wydostać się z zamku czarnoksiężnika Boipsa.
Rano, kiedy psy się obudziły ujrzały górę jedzenia.
-To dla was. - powiedziała Caroline - Kochane bohaterskie pieski.
Ale ona nie rozumiała. Psy ją kochały, a w zamian oczekiwały tylko przyjacielskiego uścisku - te pieski nigdy nie zaznały zbyt dużo miłości... Były porzucone przez poprzednich właścicieli. Caro też kochała swoje psy, ale nie umiała tego okazać. Wkrótce zachorowała. Psy starały się jej pomóc, robiąc co w ich mocy. Ich pani widziała jak się starają, myślała, że są to jej ostanie dni... Dzwoniła do znajomych, znalazł się ktoś kto postanowił sie zająć psami, w razie najgorszego. Psy, jak na nie przystało, nie chciały się pogodzić z tym, że ich pani jest w ciężkim stanie.
-Caroline! - krzyknął zły narzeczony damy, Josh - Jesteś?! O, chora... Biedactwo... Zajmę się tobą i wszystkim innym...
"Wszystkim innym, co jest warte dużo kasy..." - pomyślał. A Caro leżała w łóżku i odpoczywała, nie wiedząc o planie Josha... Opiekowali się nią wszyscy: psy, podwładni, znajomi, a nawet nieznani ludzie, dający jej kwiaty i życzący szybkiego powrotu do zdrowia... Franek od początku nie lubił Josha!
-To jakiś palant, frajer! To, że pani go lubi... Stacey! Nie myślisz?
Jedyny on nie ufał mu...
-Oj, gadasz! - odburknęła suczka - Mademoiselle, podaj tu zdjęcia ich dwojga! - zawołała do swej psiej służącej, Danki - Danna zaraz przyniesie zdjęcia, zobaczysz, jaka szczęśliwa z nich para.
Danka jednak nie przychodziła, coś się musiało stać... Ale co? Otóż, gdy leciała po zdjęcie, zatrzymała się, by przynieść też gazetę, zobaczyła Josha, z którego kieszeni wystawał najpiękniejszy, i najdroższy naszyjnik milady Caroline... Danna podbiegła do narzeczonego Caroline, i szarpnęła go za spodnie. On się odwróciła i...cap! Dan była w jego rękach. Założył jej obrożę ze smyczą, i poszedł do jubilera(oczywiście z Danką).
Tak wyszacowono naszyjnik na 250 tys. dolarów, narzeczony sprzedał go miliarderowi, nie wiedząc, że on chciał podarować go milady...
Więc następnego miliarder poszedł do Caro i jej podarował naszyjnik. Mila mu odpowiedziała zdziwiona:
-Skąd...skąd...skąd go masz?! Przecież to mój naszyjnik! Ukradłeś mi go??!
- Nie, nie madame. Sprzedał mi taki jeden.
- Jaki?
- Jakiś Josh. Więcej nie wiem.
- Josh? A Franek, zawsze tak na niego ujadał, a to mądry piesek!
Przybiegła Stacy i zaczęła szczekać, zaprowadziła panią do pustego posłania Danny. Mila wstała obolała i zobaczyła. Pomyślała chwilę i... się spytała miliardera.
- Był z jakimś psem?
- Ech... tak, tak.
- Miał umaszczenie czarno-białe?
- Taa.
- Niziutki, ze śmiesznym pyskiem?
- No. Był podobny do buldoga francuskiego.
- Cóż... Dziękuję.
Opis, idealnie pasował do Danki .
-Stój! Poczekaj... - Krzyknęła do miliardera - Pomożesz mi go odnaleźć?
- Jasne. Słyszałem też, tylko że nie wiem czy nie pozmieniałem, bo powiedział szeptem, że będzie bogaty dzięki tobie.
-Co za drań! Ale trzeba ratować Dannę, taki facet może zrobić jej krzywdę!
Caro, Franek i cała 'psia banda' wleciała do samochodu
-Jedź prosto, miń dwie przecznice, ten drugi dom! -Pani krzyknęła do szofera - Szybko! Biedna, kochana Danka!
Zanim dotarła, zatrzymała się, bowiem zobaczyła wygłodzonego, małego kotka. Nazwała go Dasza, ponieważ była to kotka. Daszka pomogła znaleźć Josha i Dankę. Josh uciekał, ale Danka zerwała się ze smyczy i zagrodziła mu drogę. Josh zmienił się wtedy w Boipsa, którego policja wezwana przez szofera zabrała do więzienia w którym czary nie działają. Caroline przez to zdarzenie była jeszcze bardziej chora. Oddała wszystkie psy oprócz Danki, Stacey i Franka znajomym. Dasza, jako jedyna kotka w domu damy, została. Psy postanowiły znaleźć lekarstwo na ciężką chorobę, jedynym była srebrna truskawa, rosnąca na drugim końcu świata... Dzielne pieski wyruszyły w drogę. Nie była ona łatwa do pokonania: różne przeszkody stawały im na drodze. A Caro była jeszcze bardziej chora, ale pod opieką Daszki nic jej nie groziło. Psy tymczasem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|